Friday, October 4, 2013

Santa Barbara

- ola

Pierwszy poniedziałek września to święto pracy w USA, a tym samym dzień wolny :) Korzystając z tej okazji i przy okazji jednego z ostatnich długich wolnych weekendów w najbliższym czasie wybraliśmy się na leniuchowanie na południu.
Santa Barbara - raz już tamtędy przejeżdżaliśmy, ale nie mieliśmy okazji zobaczyć jej z bliska. Miasto znane, pogoda lepsza niż w Bay Area, woda w oceanie też znośna no i droga dobra - tylko 4-5h. Idealne miejsce na spacery i leniuchowanie :)

Podczas drogi na miejsce zatrzymaliśmy się w misji Świętego Michała. Mission San Miguel Arcagnel - to hiszpańska misja w county San Luis Obispo. Ustanowiona została w 1797 roku. W 2003 roku przez trzęsienie ziemi, została zamknięta na 6 lat, a 29 września 2009 roku została otwarta i działa po dziś dzień jako samodzielna parafia. Parafia wpisana jest na listę National Historic Landmark.

znak na parkingu - uwaga, drzewo się dla Ciebie nie przesunie :)
brama wejściowa do parafi
wszystkie budynki są z kamienia - miła odmiana; pomimo ponad 30 stopniowego żaru pustynnego w środku było naprawdę przyjemnie

Kolejnym przystankiem na trasie było Pismo Beach. Nadmorskie miasteczko z ładną plażą, mnóstwem ludzi i słynną zupą krabową w The Splash Cafe. Właściwie zajechaliśmy tam tylko dla tej zupy - niestety kolejka na ~2h skutecznie nas zniechęciła ;) Tak czy siak, miasteczko bardzo przyjemne.

The Splash Cafe i kolejka do niej..
szeroka plaża
co prawda nie ta słynna, ale jednak jakaś być musiała - zupa krabowa zawsze dobra 
robaczki - na sucho albo w czekoladzie; i tak - ludzie naprawdę to jedzą 
pogoda była cudowna!

Nocowaliśmy nie w samej Santa Barbara a w mniejszej miejscowości Ventura oddalonej jakieś 20 minut na południe. Miejscowość z małymi hotelami, plażą, długaśnym molem i dobrym jedzeniem. Czego chcieć więcej? ;)
plaża i molo przy hotelu
centrum
rośniemy!
całe miasteczko, podobnie zresztą jak Santa Barbara, wypełnione było starymi autami - oczywiście w użytku, nie staly tam biernie 
co jak co, ale jeść nie można w przypadkowych miejscach - na szczęście trafiliśmy na świetną włoską restaurację!
dla każdego coś dobrego - bąba węglowodanowa dla Michała i coś rybno-zielonego dla mnie :)
pierwszego dnia cieszyliśmy się jedzeniem na świeżym powietrzu; drugiego trafiliśmy na ladę tuż przy kuchni - widok na wszystkie potrawy naprawdę potrafi pobudzić żołądek ;)
kolejny do kolekcji
zachód słońca na molo
a to już główny deptak w Santa Barbara
drogie sklepy, hotele, knajpy - czyli standardowe turystyczne miejsce
znowu po włosku - zdecydowanie mamy słabość do tej kuchni
widoki z drogi powrotnej - dość zielono i sporo upraw pomimo 40 stopniowego upału i praktycznie bezdeszczowej pogody przez cały rok!
w drodze powrotnej odwiedziliśmy Solvang - miasteczko założone na początku XX wieku przez duńskich kolonistów; architektura miasteczka jest w typowym duńskim stylu, a ulice wypełnione są sklepami z domowej roboty czekoladami, słodyczami i lodami oraz restauracjami z tradycyjnymi duńskimi potrawami

No comments:

Post a Comment