-- ola
Tak jak Michał wspomniał w poprzednim poście - sporo mamy na głowie w ostatnim czasie. Dlatego też, ciężko zebrać się w sobie, żeby udokumentować nasze wakacje w całości, tak jak obiecałam.
Dziś ciąg dalszy naszych przygód na Pacyfiku.
Jeden z wakacyjnych poranków postanowiliśmy poświęcić na wycieczkę na wulkan Halekala, tak by zobaczyć z niego wschód słońca. Wschód słońca był około godziny 6.00 rano, podróż zajmowała 2h, ale wyjechać musięliśmy już o 3.00 nad ranem, żeby znaleźć miejsce na parkingu i móc wszystko spokojnie zobaczyć. Droga do poszła dość sprawnie. Na początku całkiem szeroka, a później już dość wąska i niesamowicie kręta. Dobrze, że było ciemno i nie widziałam co jest za krawędzią asfaltu, bo z emocji mogłabym zawrócić w pół drogi ;) - szczególnie, że tego dnia to ja musiałam być kierowcą. Ludzi (a właściwie aut) na drodze co nie miara. Długi sznur samochodowych świateł ciągnął się od początky góry do jej samego szczytu. Wszyscy grzecznie jechali nie szybciej niż 20-25mph - nie dało się szybciej.
Na pierwszy parking dojechaliśmy tuż przed 5.00 i na szczęście zorientowaliśmy się, że da się wyjechać jeszcze wyżej na samiusieńki szczyt i najwyższy punkt wulkanu - 3055 metrów. Parking był już mocno zapełniony, ale udało się znaleźć dobre miejsce i doczłapać do punktu widokowego jeszcze na długo przed wschodem słońca. Zimno było niemiłosiernie. Temperatura wynosiła około 5 stopni, do tego wiatr. Na poziomie morza panowały zdecydowanie przyjaźniejsze warunki ;)
Opatuelni w hotelowy koc, z aparatem w ręce, zajęliśmy strategiczną pozycję i czekaliśmy na wschód. Warto było :)
jeszcze było ciemno i wyjątkowo zimno..
a to my zmarznięci, ale wschód już tuż tuż :)
i oto jest :)
słońce już całkiem wysoko
Całe 'przedstawienie' trwało króciutko, dosłowania pare minut. Mimo wszystko wycieczka zajęła nam dobre kilka godzin. Po wschodzie przespacerowaliśmy się wzdłuż kilku krótszych szlaków ciągnących się na krawędzi krateru.
troszke cieplej już w towarzystwie słońca
widok na drogę prowadzącą na szczyt
obserwatorium śledzące wszystkie obiekty wystrzelone przez człowieka na orbitę ziemską
ocean
roślinność wysokogórksa ;)
my :)
widok na krater wulkanu
szlak prowadzący do wnętrza wulkanu
Na koniec jeszcze kilka zdjęć z trasy, którą musieliśmy pokonać aby dostać się na szczyt i później wrócić do cieplejszych obszarów wyspy.
Pomimo, że wycieczka zabrała nam dobre 6 godzin, po powrocie mięliśmy jeszcze cały dzień przed sobą, dzięki czemu udało nam się zobaczyć kolejne zakątki wyspy. Ale o tym w następnym poście :)
Haleakala w całej okazałości z niemal drugiego końca wyspy
No comments:
Post a Comment