Tuesday, December 4, 2012

San Diego II

-- michal

W Sobotę zostaliśmy 100% turystami, obwożonymi od miejsca do miejsca. Zatoczyliśmy pętle od północnej części San Diego, przez wybrzeże, po Rancho Santa Fe w drodze powrotnej.

nasze chwilowe miejsce zamieszkania, Rancho Peñasquitos. Są to przedmieścia San Diego cieszące się dość dobrą opinią. Bardzo byliśmy zaskoczeni infrastrukturą -- przebija nawet nasze zatokowe drogi. Do San Diego prowadzi 7 pasów w jednym kierunku (plus zjazdy i pobocza) z czego 2 są szybkie - płatne. Na mapie wydawało się, że do centrum jest kawałek drogi ale wszystkie odległości pokonuje się w mniej niż 10 minut. Do tego rancho PQ położone jest blisko gór otaczających San Diego, które są celem wielu weekendowych wycieczek.
Pierwszy punkt wycieczki, wzgórze Soledad. Krzyż i tabliczki upamiętniające bohaterów wojennych. Oczywiście krzyż wywołuje kontrowersje i jest tam nielegalnie
Widok ze wzgórza w stronę SD. Wzdłuż oceanu -- droga nr 5
żołnierze ze wszystkich wojen od II WS po Irak
W komplecie - nasi gospodarze są już w stanach od kilkudziesięciu lat
chwasty
to już La Jolla. Słynna nadmorska miejscowość - z hiszpańskiego brylant. Piękne plaże i widoki na ocean. Najciekawsza jednak w całej miejscowości jest chyba jej wymowa: "La Hoja"
skały odwiedzane przez pelikany
część plażowo hotelowa
we wszystkich mniej dostępnych częściach wybrzeża rozgościły się foki, wygnane z przyhotelowych plaż
kolejnym powodem odwiedzenia La Jolli są droższe butiki przy głównej ulicy. Jak widać przygotowane już na święta
kolejnym punktem wycieczki byl Torrey Pines park, położony bez pośrednio nad oceanem
krajobraz przypomina okolice Grand Canyonu
całe wzgórze jest pokryte kilkudziesięcio minutowymi szlakami.
My zrobiliśmę pętle przez kaniony i punkty widokowe do parkingu na początku parku
plaża bardzo często jest zakryta falami przypływu
w czasie długiego weekendu park przypominał bardziej deptak w centrum miasta, co w cale nie dziwi bo jest to bardzo ładne miejsce
kontynuując wycieczkę trafiliśmy do Del Mar
najciekawszym punktem tej kolejnej nadmorskiej miesjscowości jest bardzo zadbany ogród japoński
został założony przez lokalną fundację mająca na celu zbliżenie kultur wschodu i zachodu
droga do domu - grudniowa jesień w pełni
Rancho Santa Fe - przez nie tylko przejechaliśmy, bo to bardziej mieszkalna "miejscowość".
Sekret kryje się w ogromnych posiadłościach pożądanych przez najbogatszych amerykanów (Bill Gates etc..) Nie każdą nawet widać zza ogrodzeń i frontowych parków ale trzeba przyznać, że są położone w malowniczym miejscu i robią wrażenie. Ciekawa historia wiąże się z roślinnością. Cały obszar został sztucznie zalesiony w celu zdobycia materiału na podkłady kolejowe. Niestety zrobiono to po polsku i po kilkudziesięciu latach okazało się, że użyte gatunki drzew do niczego się nie nadają :) Tym sposobem hektary nieużytków stały się jedną z najbardziej prestiżowych miejscowości w Stanach. 
Nawet tutaj robi się już ciemno po piątej po południu, więc tak skończyła się nasza przygoda ze zwiedzaniem słonecznego San Diego. W naszych oczach jest przyjemnym wakacyjnym miejscem do zamieszkania.


No comments:

Post a Comment