Wednesday, August 31, 2011

Aloha!

-- ola

Ostatni tydzien upłynął nam bardzo przyjemnie na zasłużonym urlopie. Spędziliśmy 6 dni na Hawajach i musze przyznać, że te wyspy rzeczywiście mają w sobie coś co przyciąga człowieka. 6 dni to zdecydowanie za mało, przydałby się cały miesiąc..
Zdjęć zrobiliśmy dość sporo - na pewno za dużo żeby je tu wszystkie wstawić. Przed nami długa droga do posegregowania i wybrania zdjęć na bloga, dlatego też dzisiaj jedynie post z mieszanką zdjęć wprowadzających w temat.
Cały nasz wyjazd staraliśmy się jak najlepiej wykorzystać z racji małej ilości dni. Niestety zabrakło nam czasu na zakosztowanie sportów wodnych jak na przykład surfing (w końcu Hawaje i tamtejsze fale słyną z tego sportu). Jest to dobry powód żeby wrócić jeszcze w to miejsce ;) Na szczęście udało nam się  zobaczyć niemal każdy zakątek wyspy a i zahaczyć o słynne Honolulu.

Maui

5 pełnych dni i kawałek szóstego spędziliśmy na wyspie Maui. Jest to druga co do wielkości wyspa na Hawjach zaraz po Big Island, a pomimo tego można ją całą objechać wzdłuż i w szerz w ciągu kilku godzin. Mieszka na niej ponad 150 tys. ludzi, a rocznie przyjmuje ponad 2 miliony turystów. Pogoda jest piękna, wieczory i noce bardzo przyjmne, a woda w oceanie ciepła przez cały rok. Oczywiście zdarzają się okresy lepsze jak i gorsze (wietrzne i deszczowe). Najlepszy okres to wiosna - marzec i kwiecień, chociaż najpopularniejszy to podobno okres po świętach Bożego Narodzenia. W ciągu roku notuje się tam nawet do 322 słonecznych dni.
Wyspa wygląda jak połączone dwie duże góry. Jedna z tych gór mierzy ponad 1000 metrów, natomiast druga to już kawał pokaźnego wzniesienia ;) Wulkan Haleakala obejmuje wschodnią część wyspy i mierzy ponad 10tys stóp co daje więcej niż 3 km wysokości. Szczyt jest prawie cały czas przysłonięty chmurami, więc nie sposób ogarnąć wulkanu wzrokiem znajdując się na poziomie morza. Na sam czubek wulkanu można za to wyjechać autem pokonująć krętą i dość wąską, ale niezłej jakości drogę.
Pomiędzy wulkanem we wschodniej częsci a górą o nieznanej mi nazwie w części zachodniej  rozciąga się całkiem płaskie pasmo zamieszkane przez Hawajczyków. Całe wybrzeże to 'plaże'. 50% z tych miejsc jest praktycznie nie dostępna z poziomu lądu - skaliste klify lub zastygnięta i ostra lawa. Na szczęście można je podziwiać z bezpiecznej odległości.
Ostatni dzień, a właściwie kilka jego godzin spędziliśmy na wyspie Oahu, a dokładnie w słynnym mieście Honolulu i plaży Waikiki. Mijesce bardzo specyficzne. Nie w naszym typie. Ale zobaczyć zawsze warto :)

To by było a tyle części teoretycznej ;) Więcej szczegółów zamieszcze w kolejnych postach, dedykowanych już konkretnym miejscom na wyspie.
Dodam jeszcze tylko, że wszyscy Hawajczycy są przesympatyczni i cały czas mówią 'Aloha!' i 'Mahalo' ;)

 plażowanie
zastygnięta lawa
lawa i naprawdę duże fale (nie widać tego na zdjęciu); niestety nie udało sie cyknąć foty surferów w 'akcji' na tej fali
serfer na  zdecydowanie mniejszej fali
dom przy brzegu, mogłabym tu zamieszkać :)
i znowu fale
plaza 'wulkaniczna'
hawajczyk rzeźbiący żółwia (jest ich sporo w tamtejszych wodach) na chodniku przed sklepem
slynne hawajskie kwiatki
trzcina cukrowa
kolejny dom przy plaży
'jedzą rybę, jedzą  rybę..' dosłownie jak w tej piosence ;) pan kelner cyknął fote, a przedtem przyniósł mi hawajski wieniec
to zdjęcie lubię :)
kolorowe drzewa
dwa rudzielce - rudy Michał i ruda skała ;)
wschód słońca na szczycie wulkanu
ja :)
Michał
Honolulu - Waikiki beach 

1 comment:

  1. super wakacje mieliście! aż Wam zazdroszczę:) i ładnie wyglądacie:) czekam na Was!

    ReplyDelete