Ola skonczyla posta wlasciwie na poczatku naszej wycieczki do LA. Nie mielismy szczegolowych planow, raczej w zaleznosci od pogody, humoru i korkow chcielismy zobaczyc pare miejsc w LA znanych z TV. Wlasciwie jednymi dobrze zaplanowanymi czesciami wycieczki byly przejazdy do i z.
Do, bo na mapie, 1 przez 200-300 km ciagnie sie wzdluz oceanu i nie zahacza o zadne miasteczko, a tankowac trzeba, a Z bo 5 to w ogole 450 km, przez pustkowie. 1 przejechalismy.. a 5 okazala sie bardziej zamieszkana niz myslelismy.
Los Angeles jest olbrzymie. Glownie przez wiele miasteczek, ktore zrosly sie z centrum LA. Glowna czesc, to spokojnie 60 na 60 km miejskiej zabudowy. My bylismy w Santa Monica -- na polnocy.
Mieszkalismy przy koncu Venice Beach, tej samej przy ktorej krecili Californication ;)
Nieco dalej na poludnie sa dwie 'najprzyjemniejsze' plaze w LA. Manhatan Beach i Hermosa Beach.
Pojezdzilismy po przybrzeznych uliczkach, pospacerowalismy wzdluz plazy..
o ile przybrzezny pas Venice to bylo takie male getto, to Manhatan i Hermosa byly pelne domkow z wyzszej polki
Po plazy pojechalismy w strone Beverly Hills.
Na poczatek, Rodeo Drive, czyli ulica ze sklepami. O tym posta zrobi Ola.
Potem pojechalismy na wzgorza Hollywood. To tych domach mozna poczytac w gazetach.
Rzeczywiscie robily wrazenie, jednak nie da sie tego uchwicic aparatem. Zajmuja zbyt duzo miejsca i sa za zbyt wysokimi bramami ;)
sporo kiczowatych dworkow (powyzej) ale takze duzo po prostu ladnej architektury
Po wzgorzach Hollywood wrocilismy na Rodeo Dr i szybki lunch.
zaskakujaco dobry burger i podobno swietne pene
takich bylo malo ale Bentleye i Rolls Royc'e sie mijaly na skrzyzowaniach. O Porsche nie pisze, bo nawet tu na przemyslowej polnocy Californi jest ich pelno.
zabudowa LA
coraz blizej centrum Hollywood
tutaj rozdaja Oskary :)
troche gwiazd :)
Frank Sinatra
i Harry Potter ;)
dziki tlum do Michaela Jacksona
Muzeum filmowe
widok z galerii przy Kodak Theater
Union Station
LA downtown
gdzie sie da parkujemy jak prawdziwi Amerykanie ;) za darmo!
pierwszy etap, przejazd przez gory. Dosc stromo i kreto jak na autostrade.
wyjezdzamy z pasma gor. Autostrada byla niesamowita. Nasze 4-5 pasow byly czasem po drugiej stronie gory w stosunku do jadacych w przeciwnym kierunku.
pola, ciagnely sie dosc dlugo, niecodalej uprawy winogron.. kolo pol godziny
pola naftowe, tez kilkanascie minut, widoczne po sam horyzont z prawej.
Nie mamy zdjecia ale na kikadziesiat mil dalej, na srodku pustkowia byla farma krow. Tysiace krow.
Juz na pare mil wczesniej zaczelismy narzekac na klimatyzacje -- podejrzewalismy ja o jakies zanieczyszczenie.. to byly krowy.
155 mil prosto.. raczej trudno sie zgubic.
91 stopni = niecale 33 stopnie Celcjusza
troche dalej.. 97 F
..a slonce juz zachodzilo.
Z ciekawostek, w srodkowej czesci tego odcinka utworzyl sie korek, bo jeden pas byl remontowany.
Jednen z dwoch - bo byla to droga dwu pasmowa. Dosc duzy tlok, sporo tirow i ciezarowek.
Ostatnia czesc prowadzila przez gory wokol San Jose, tez mielismy troche wrazen, bo wial bardzo silny wiatr.
Jezeli znajda sie jeszcze jakies ciekawe zdjecia pojawia sie w nastepnym poscie Oli ;)
No comments:
Post a Comment