Saturday, February 18, 2012

Weekend

-- michal

Skoro weekend i San Francisco, to trzeba się przejść. Wydrukowałem sobie liste miejsc gdzie można zjeść coś dobrego.. i w drogę. Dzień był idealny. Cieplej niż w lecie rok temu.

W lini prostej miałem godzinny spacer, jednak na początku kierowałem się bardziej do góry. Miała być tam dobra restauracja. Niestety była zamknięta, a dzielnica się okazała trochę muzułmańska. Zeby znów dostać się na Haights musiałem przejść przez Tenderloin, czyli najgorszą dzielnicę w San Francisco. Całe chodniki wypełnione są bezdomnymi, żebrakami itp.. Policji też jest sporo, nikt nie jest agresywny, z pobliskich kościołów dochodzi gospel, mimo wszystko nie jest to ciekawy widok.


W każdym razie wydostałem się w przyjemniejsze dzielnice i natknąłem się na coś ciekawego.. Farmer's Market, czyli taki targ w środku miasta. Zjeżdzają się co tydzień i promują swoje produkty. Wszystko 'organiczne' czyli naturalne. Ogolnie niezla zabawa i niezle ceny. Zeby to zorganizowac zamykaja ulice i stawiaja normalne stragany. Oprocz standardow jak wazywa, orzechy itp, byly jeszcze swieze soki, ryby i.. hamburgery ;) Musialem sprobowac i byly na prawde swietne! Całość ma charakter spotkania sąsiadów, sporo ludzi zna się po imieniu. Wszyscy w dobrych humorach rozpoczynają weekend. Podobno najsłynniejszy Market jest w porcie (Fishermans') jednak na pewno nie ma tego klimatu.

przecznica od Divisadero, chyba Grove Street
$7 za pół kilo wielkich, świeżych pachnących pistacji. Taniej niż w biedronce ;)
 sprzedawca hamburgerów, ma restauracje na California St. Pochodzi jeszcze z Jugosławi.
 można było kupić zamrożone, do domu
 i ostateczny produkt
Po dojściu do Haights byłem tak zmęczony tymi górami, że wróciłem autobusem. Po mimo niedzieli jeździły często, a komunikacja w SF działa świetnie. Okolice Heights są bardzo ładne, dobre miejsce do mieszkania, spory park w pobliżu.

No comments:

Post a Comment