W tym roku znów udało nam się pójść na turniej tenisa na Stanford. Tym razem nie było wielkich gwiazd, bo turniej odbywał się w tydzień po londyńskim Wimbledonie (na którym Radwańska przegrała w finale z Sereną Williams), ..poza właśnie Sereną. Radwańska też była ale ta druga, młodsza. Mieliśmy czwartkowe bilety, zdaje się na 2 rundę, jednak nie ta część turnieju nas tu sprowadziła. Dodatkową atrakcją były pojedynki gwiazd sprzed lat: Jim Courier, Michael Chang i Pete Sampras. Właśnie w czwartek miał zagrać Jim Courier z Petem Samprasem. Niestety ten drugi został kontuzjowany i zastąpił go Chang. Wszyscy są amerykanami, zwyciezcami Wielkich Szlemów w latach '90.
pierwsi kibice i niedźwiedź grizzly we fladze Kaliforni i logo sponsora turnieju
Jim Courier. Szkoda, że nie zobaczyliśmy Samprasa w akcji..
..i Micheal Chang. Już nie najmłodsi a mimo to mecz trzymał w napięciu ;)
..statystyki nie kłamią nawet na emeryturze. Jim Courier wygrał i w końcówce miał znaczącą przewagę.
Gwóźdź programu, który niestety nie dorównywał meczowi gwiazd.
Dominika Cibulkova w czerwonej sukience i Erika Sema wprost z Japonii ;)
Mecz trwał do późnego wieczoru (22..) a po zachodzie słońca bardzo wymarzliśmy
No comments:
Post a Comment