- ola
Jak w bajce - leniwa, słoneczna niedziela na ławce wśród kwiatów, z widokiem na oean - lubię tak tracić czas :)
Tuesday, March 27, 2012
Treasure Island
- ola
Podróżując z SF do opisanego w poprzednim poście lotniskowca, musieliśmy przedostać się na drugą stronę zatoki. Udało nam się to dzięki Bay Bridge - łączącego SF i Oakland. Most jest dwupoziomowy - poziom dolny to kilka pasów prowadzących w stronę Oakland, poziom górny to pasy w kierunku przeciwnym.
W połowie trasy znajduje się malutka wysepka - Treasure Island, połączona wąskim przesmykiem z kolejną małą wyspą - Yerba Buena Island. Wzdłóż Tresure Island ciągnie się deptak z ciekawymi widokami na SF, Bay Bridge, Golden Gate, Alcatraz i niekiedy lwy morskie pływające nieopodal.
Odwiedziliśmy to miejsce w wyjątkowo wietrzny dzień, co było bardzo mocno odczuwalne szczególnie na środku zatoki. Na pewno wrócimy tam w jakiś piękny i ciepły dzień, tak by na spokojnie przespacerować się deptakiem i nacieszyć widokami :)
Podróżując z SF do opisanego w poprzednim poście lotniskowca, musieliśmy przedostać się na drugą stronę zatoki. Udało nam się to dzięki Bay Bridge - łączącego SF i Oakland. Most jest dwupoziomowy - poziom dolny to kilka pasów prowadzących w stronę Oakland, poziom górny to pasy w kierunku przeciwnym.
W połowie trasy znajduje się malutka wysepka - Treasure Island, połączona wąskim przesmykiem z kolejną małą wyspą - Yerba Buena Island. Wzdłóż Tresure Island ciągnie się deptak z ciekawymi widokami na SF, Bay Bridge, Golden Gate, Alcatraz i niekiedy lwy morskie pływające nieopodal.
Odwiedziliśmy to miejsce w wyjątkowo wietrzny dzień, co było bardzo mocno odczuwalne szczególnie na środku zatoki. Na pewno wrócimy tam w jakiś piękny i ciepły dzień, tak by na spokojnie przespacerować się deptakiem i nacieszyć widokami :)
panorama zapożyczona z Wikipedii
Bay Bridge i SF
Golden Gate
Downtown SF
Alcatraz
deptak wzdłuż wyspy
Po całym dniu na wietrze, głodni i zmęczeni dotarliśmy do jedynego znanego nam miejsca, gdzie na jedzenie czeka się bardzo krótko, a mimo to smakuje świetnie ;)
frytki z sekretnego menu, do znalezienia tylko w necie
niezastąpione burgery - wersja w sałacie :)
USS Hornet
- ola
USS Hornet to amerykański lotniskowiec, który można odwiedzić (i zwiedzić) w porcie wojskowym znajdującym się w miasteczku Alameda. Miasteczko to położone jest po drugiej stronie zatoki, tuż obok Oakland.
Lotniskowiec brał udział w wielu poważnych misjach, a do najważniejszych zdecydowanie można zaliczyć dwa wielkie wydarzenia 20 wieku - II Wojnę Światową i misję kosmiczną Apollo 11.
Budowę USS Hornet zakończono pod koniec 1943 roku, a po kilku miesiącach treningów w 1944 roku przyłączył się do sił amerykańskich by stawić czoło przeciwnikom w bitwach na Pacyfiku. Swoją służbę zakończył w roku 1970, po czym od 1998 roku został udostępniony zwiedzającym jako USS Hornet Musem w mieście Alameda.
Zwiedzanie lotniskowca zajeło nam 4 godziny, a i tak pod koniec przyśpieszaliśmy już kroku. Wizytę rozpoczyna się na środkowym piętrze lotniskowca - w miejscu hangaru dla samolotów. Dobrze poświęcić kilka minut na obejrzenie wprowadzającego do historii lotniskowca filmiku. W tym centralnym punkcie można również zapisać się na specjalne wycieczki po statku z przewodnikiem. W naszym przypadku były to dwie podstawowe (jedyne możliwe tego dnia - w niektóre dni można trafić na specjalne eventy, podczas których zwiedza się wraz z przewodnikiem zazwyczaj niedostępne miejsca lotniskowca). Pierwsza wycieczka obejmowała kilka pięter poniżej hangaru dla samolotów, a w tym m.in. pomieszczenie z torpedami, kuchnie i jadalnie, piekarnie, kawiarnie (tak! mieli tam wszystko!), główne szlaki załogi na statku i maszynownię. Druga część to zwiedzanie górnej części statku, a w tym najciekawszej - wieży kapitana, z której rozciąga się widok na cały pokład lotniskowca, a przy okazji na zatokę i San Francisco.
Przewodnikami są w większej części weterani wojenni, bądź inżynierowie statku, dlatego też opowieści z ust tych panów miały szczególny charakter :)
USS Hornet to amerykański lotniskowiec, który można odwiedzić (i zwiedzić) w porcie wojskowym znajdującym się w miasteczku Alameda. Miasteczko to położone jest po drugiej stronie zatoki, tuż obok Oakland.
Lotniskowiec brał udział w wielu poważnych misjach, a do najważniejszych zdecydowanie można zaliczyć dwa wielkie wydarzenia 20 wieku - II Wojnę Światową i misję kosmiczną Apollo 11.
Budowę USS Hornet zakończono pod koniec 1943 roku, a po kilku miesiącach treningów w 1944 roku przyłączył się do sił amerykańskich by stawić czoło przeciwnikom w bitwach na Pacyfiku. Swoją służbę zakończył w roku 1970, po czym od 1998 roku został udostępniony zwiedzającym jako USS Hornet Musem w mieście Alameda.
Zwiedzanie lotniskowca zajeło nam 4 godziny, a i tak pod koniec przyśpieszaliśmy już kroku. Wizytę rozpoczyna się na środkowym piętrze lotniskowca - w miejscu hangaru dla samolotów. Dobrze poświęcić kilka minut na obejrzenie wprowadzającego do historii lotniskowca filmiku. W tym centralnym punkcie można również zapisać się na specjalne wycieczki po statku z przewodnikiem. W naszym przypadku były to dwie podstawowe (jedyne możliwe tego dnia - w niektóre dni można trafić na specjalne eventy, podczas których zwiedza się wraz z przewodnikiem zazwyczaj niedostępne miejsca lotniskowca). Pierwsza wycieczka obejmowała kilka pięter poniżej hangaru dla samolotów, a w tym m.in. pomieszczenie z torpedami, kuchnie i jadalnie, piekarnie, kawiarnie (tak! mieli tam wszystko!), główne szlaki załogi na statku i maszynownię. Druga część to zwiedzanie górnej części statku, a w tym najciekawszej - wieży kapitana, z której rozciąga się widok na cały pokład lotniskowca, a przy okazji na zatokę i San Francisco.
Przewodnikami są w większej części weterani wojenni, bądź inżynierowie statku, dlatego też opowieści z ust tych panów miały szczególny charakter :)
widok z portu na lotniskowiec
na tym zdjęciu wygląda niepozornie, ale całkowita długość okrętu to 266 metrów, wysokość 28 metrów (do linii wody) i 45 metrów (wysokość całkowita) - całościowo mieścił nawet do 3200 załogantów!
tablica zestrzelonych samolotów i zatopionych okrętów
jeden z samolotów w hangarze - żółtym kolorem pomalowane były samolote dla 'żółtodziobów', czyli początkujących, trenujących pilotów
Miss June :)
kapsuła Apollo 11
i jej wnętrze
to już inne piętro - labirynt korytarzy
sypialnia :)
sala operacyjna
i sala szpitalna dla chorych
hello :)
stołówka, a dokładnie kuchnia stołówkowa - tu wydawano posiłki
piekarnia i miksery giganty
maszynownia, czyli 'serce' lotniskowca
łańcuchy giganty ;)
główny pokład z pasem startowym i do lądowania
z widokiem na SF
wiało tak mocno, że ciężko było utrzymać się na nogach!
pomieszczenie kapitana, najwyżej położone na okręcie
sam kapitan! ;)
Lotniskowiec jest ogromny. Pomimo szczerych chęci, wycieczek z przewodnikami, a w międzyczasie indywidualnych podbojach statku, nie udało nam się zobaczyć całego wnętrza. Część niestety na stałe zamknięta jest dla zwiedzających.
Saturday, March 24, 2012
Moje nowe hobby!
- ola
Może nie do końca hobby, ale tak właśnie spędzam większość wieczorów. Późne godziny pracy, powodują, że te wieczory nie są szczególnie długie, dlatego też codzienna dawka małego relaksu jest zdecydowanie wskazana!
Może nie do końca hobby, ale tak właśnie spędzam większość wieczorów. Późne godziny pracy, powodują, że te wieczory nie są szczególnie długie, dlatego też codzienna dawka małego relaksu jest zdecydowanie wskazana!
do końca obrazu zostało mi jeszcze bardzo dużo, więc na efekt musicie jeszcze chwile poczekać ;)
Lego
- ola
Niby nic ciekawego, ale każdy się skusi żeby wejść do sklepu klocków lego. Wśród klientów tylko mały procent stanowią dzieci, a i w tym przypadku, myślę że przyprowadzanie dzieci jest tylko wymówką dla rodziców, żeby mogli pobuszować po sklepie ;)
Nam również nie udało się przejść obojętnie. Nie wiem czy sklepy Lego w Polsce wyglądają podobnie, bo na pewno nie ma ich zbyt dużo. Ten był naprawdę fajny!
Niby nic ciekawego, ale każdy się skusi żeby wejść do sklepu klocków lego. Wśród klientów tylko mały procent stanowią dzieci, a i w tym przypadku, myślę że przyprowadzanie dzieci jest tylko wymówką dla rodziców, żeby mogli pobuszować po sklepie ;)
Nam również nie udało się przejść obojętnie. Nie wiem czy sklepy Lego w Polsce wyglądają podobnie, bo na pewno nie ma ich zbyt dużo. Ten był naprawdę fajny!
jedna z bardzo wielu wystaw
:)
nieliczna grupka dzieciaków
klocki na objętość; dostawało się kubek (za 15$) i można było go po brzegi wypełnić dowolnymi klockami - prawie jak cukierki na wagę :)
Subscribe to:
Posts (Atom)