Sobota była bardzo intensywna, podobnie zresztą jak cały poprzedzający ją tydzień, więc niedziela nie obyła się bez intensywnego lenistwa. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym nicnierobieniu była pogoda, która zaczeła się psuć właśnie tego dnia i psuje się coraz bardziej po dzień dzisiejszy. Z tego też powodu poprzestaliśmy na popołudniowym spacerze po dobrze już nam (i Wam pewnie też) znanym Half Moon Bay.
na dobry początek coś słodkiego
to było dość chłodne popołudnie, ale nie na tyle żeby odmówić sobie spaceru na bosaka :)
i kolejny zaliczony zachód słońca
A tak wyglądał już poniedziałek (i sporo następnych dni..):
mały poranny deszcz, a podróż do pracy ze standardowych 25min wydłużyła się do niemal godziny!
No comments:
Post a Comment