ostatnio w San Francisco wstapilismy do Ferrrari Store -- czyli firmowego sklepu Ferrari. Bylem w podobnym w Sztokholmie, jednak znacznie sie roznily. Tutaj byl to sklep pelen gadzetow i upominkow, tam sklep z samochodami.. Roznica dosc znaczaca, bo w Sztokholmie troche sie balem wsiadac do najnowszych modeli, a tu przymierzenie kurtki nie bylo takie straszne. Sklepy mialy jedna wspolna ceche: ceny. Wszystko jest dosc ;) drogie.. mozna sie poczuc na prawde biednym czlowiekiem.
Oczywiscie, maja swoje wyjasnienie: breloki, naszywki, modele byly zrobione z odzyskanych materialow ze starych samochodow. Nie ma to jak miec troche historii motoryzacji pod swoim dachem.
Pare zdjec zrobionych nielegalnie przez Ole -- zanim upomnial nas pan sprzedawca.
dolny poziom
jesli chodzi o ceny, to pomyslcie o drogich krawatach i pomnóżcie razy 10
oficjane miejsce do robienia zdjec
Nie lubie sklepow ale w tym czas przyjemnie zlecial.. Moze kiedys bede mial jakies przyzwoite cztery kolka w garazu, w kolorze czerwonym.
z przeceny.. to można ;)
No comments:
Post a Comment