Sunday, July 17, 2011

Halfmoon Bay

-- ola
Kiedy obudziliśmy się rano, pogoda za oknem nie wydawała się zbyt przyjazna. Gęsta warstwa szarych chmur, 16 stopni ciepła i zero perspektywy na lepsze warunki. Na szczęście przypominając sobie wczorajszy identyczny poranek i upalne popołudnie byliśmy pełni optymizmu.
Dzień zaczęliśmy od wizyty w polskim kościele w San Jose. Msza bardzo kameralna - nie wiem czy było więcej niż 20 osób. Podczas naszej nieobecności tutaj zmienił się też ksiądz. Całkiem przyjemny człowiek i cały czas uśmiechnięty!
Po wizycie w San Jose pojechaliśmy na północ nad ocean. Punktem docelowym był Halfmoon Bay. Bardzo ładne malutkie miasteczko nad oceanem. Darzę je szczególną sympatią, bo właśnie tam po raz pierwszy moim oczom ukazał się ocean, a nieopodal urządziliśmy sobie śniadanie Wielkanocne.
Popołudnie nad oceanem było cudowne. Ciepło, ale nie gorąco dzięki bryzie znad oceanu (temperatura tutaj to standardowo ok. 23 stopni, ale słońce tak intenyswnie grzeje, że przy tej temperaturze jest bardzo gorąco), szum fal. Mmmmm, ależ przyjemne było nicnierobienie!
 I280 - 5 pasów, znikoma ilość samochodów - dobrze się jechało
 Halfmoon Bay :)
 jeszce pochmurno..
 ..ale powoli się rozpogadza
 chipsy o smaku vinegar (mmm!), zimne białe wino w wersji mini i owoce - niby nic wielkiego, ale wystarczyło do pełni szczęścia :)
 nie byłam kierowcą ;)
 klify wzdłuż plaży
 dziwny ptak z dłuuugim dziobem
 pluskający się Michaś ;)
 a To my :) ależ tam się cudownie odpoczywało!
 na przestrzeni okręgu o promieniu ~20m, tuż obok zejścia na plażę, trzeba było mocno uważać, żeby nie wejść w końską kupę ;) na zdjęciu podejrzani sprawcy
 domki jak z filmów
 farma, również jak z filmu
powrót; to była zdecydowanie, za krótka laba na plaży!

No comments:

Post a Comment