Big Sur to dość popularny region turystyczny centralnej części Kaliforni, przez który wiedzie droga Hwy 1. Z jednej strony graniczy ona z Pacyfikiem, a z drugiej z wcale nie niskimi górami Santa Lucia. O samej podróży przez Big Sur właśnie słynną Hwy 1 pisaliśmy już w zeszłym roku podczas wycieczki do Los Angeles. W tym roku poświęciliśmy się całkowicie Big Sur i spędziliśmy cały dzień na odwiedzaniu jego uroczych zakątków.
Wybrzeże w tej części jest bardzo słabo zaludnione. Jedynie od czasu do czasu można napotkać przeszklone domy na ogromnych klifach wpadających do oceanu. Całkiem odwrotnie jest z ilością campingów i moteli. Można je znaleźć niemal co kilka mil. Pomimo ich dużej ilości i jeszcze nie rozpoczętego sezonu letniego, miejsca trzeba rezerwować z nawet miesięcznym wyprzedzeniem!
Big Sur nie ma jednoznacznie określonych granic, ale jego długość ma około 150km. Słynie z pięknych plaż, lwów morskich wylegujących się na kamieniach, wysokich klifów, wodospadów i gęsto zalesionych parków. Nie będę zagłębiać się w szczegóły tego miejsca, ale zainteresowanym mogę polecić wikipedie, która szeroko opisuje temat :-) Ja postaram się przedstawić to miejsce na zdjęciach, których jest naprawdę dużo!
cała wycieczka zaplanowana była na 13 punktów, z których nie zaliczyliśmy tylko jednego - parku Garrapata; park ten znajduje się na drodze do kolejnych miejsc, które w niedalekiej przyszłości planujemy odwiedzić, dlatego zostawiliśmy go sobie właśnie na tą okazję
Rocky Point - restauracja, którą widać na zdjęciu z widokiem na ocean - była naszym pierwszym przystankiem
widok na Hwy 1
na skraju zdjęcia po prawej stronie widać Bixby Bridge, który tak wygląda z bliska:
(źródło: webpages)
widok na półwyspep z latarnią morską
(Point Sur Lightstation)
Niestety wstęp na teren który widać na zdjęciu, możliwy był tylko z przewodnikiem podczas wycieczki, która trwała 3 godziny i odbywała się tylko raz w ciągu tego dnia
steki ;-)
szlak w Andrew Morela State Park - z powodu częstych opadów deszczu rzeka znacznie podniosła swój poziom, więc już nie tak prosto było ją pokonać
jak tu przejsc co by się nie zmoczyć?
wybraliśmy szlak alternatywny, który wiódł najpierw przez pole namiotowe, a później wzdłuż rzeki, aż docierał do oceanu
roiło się od wiewiórek
ujście rzeki
i w końcu wybrzeże
na śniadanie zatrzymaliśmy się w słynnej 'Big Sur Bakery' z ciekawym mini ogrodem i widokiem na góry
śniadanie :-)
niebieski ptak, który czekał na pozostawione na stole resztki
kolejne punkty widokowe na trasie
dom na klifie
tu z bliska
a w dole lwy morskie
przejście do Julia Pfeiffer Burns State Park
słynne McWay Falls
pozostałości po domu Juli Pfeiffer, której imieniem został nazwany park; dom rozebrano w latach 60'
plan domu - z sypialni rozpościerał się widok na wodospad ze zdjęcia wyżej
a z drugiej strony na północną część wybrzeża
malutki camping tuż przy oceanie
koniec :-)
Cała wycieczka bardzo nam się udała - pogoda dopisała, wstaliśmy wcześniej więc unikneliśmy korków na trasie, a w każdym punkcie pojawialiśmy się jeszcze zanim zrobiło się tłoczno.
Jeden dzień wystarczył nam, żeby zobaczyć wszystkie piękne i polecane miejsca, ale od Big Sur dzieli nas tylko 2 godziny jazdy autem, więc na pewno wybierzemy się tam jeszcze kilka razy, by bardziej szczegółowo poznać wszystkie parki i dokładnie przejść tamtejsze szlaki :-)
No comments:
Post a Comment