Dolina Śmierci to głęboki pas pustyni ciągnący się w południowo-wschodniej Kalifornii i otoczony pasmem górskim Panamint, którego najwyższy szczyt - Telescope Peak - mierzy aż 3368 m i pasmem gór Amargosa. Na terenie parku, który mierzy 225 km długości i 8 dp 25 km szerokości, znajduje się najniżej położny punkt w Ameryce Północnej i drugi (zaraz po Laguna del Carbon) na zachodniej półkuli - Badwater, czyli wyschnięte słone jezioro położne na 86 metrach poniżej poziomu morza.
Dolina Śmierci to jedno z najbardziej suchych i gorących miejsc na świecie. To właśnie tutaj zarejestrowano w 1913 roku drugą najwyższą temperaturę jak do tej pory - 57 °C. Rocznie notuje się maksymalnie do 50 mm opadów, a nierzadko występują suche lata bez ani kropli deszczu. Wszystko to za sprawą wysokich gór San Bernardino i Sierra Nevada, która zatrzymują wszystkie nadciągające znad oceanu w głąb lądu chmury. Temperatury w standardowo sięgają 50 °C w ciągu dnia i sporo powyżej 30 °C w nocy, a piasek nagrzewa się nawet do 100 °C. Z tego też powodu najlepszy i najbezpieczniejszy czas na wizyty to okres między październikiem i kwietniem.
Park wypełniony jest przeróżnymi tworami geologicznymi - wąwozami, kraterami, pagórkami, górami o różnych kształtach i nawet piaszczystymi wydmami. Nas zadziwił bardzo swoją różnorodnością i ogromem. Pomimo, że opinie na temat tego miejsca słyszeliśmy różne, możemy je zaliczyć do jednego z najpiękniejszych jakie udało nam się odwiedzić na tym kontynencie. Zdecydowanie polecamy i mamy nadzieję jeszcze tam wrócić :)
Do Doliny Śmierci jedzie się od nas ~7.5 godzin, a że sama dolina jest ogromna łącznie zrobiliśmy 2400km. Całkiem sporo jak na 3 dni, ale zdecydowanie warto :)
plan naszej wycieczki obejmował szereg najbardziej znanych i podobno najpiękniejszych miejsc w dolinie; nie udało nam się czasowo zdążyć tylko do jednego punktu - Natural Bridge - ale wymieniliśmy go na przejażdżkę Titus Kanionem (o czym w następnym poście)
żeby nie tracić ani chwili z długiego - 3dniowego weekendu w drogę ruszyliśmy tuż po pracy w piątek; wyjazd koło 20.00 wieczorem zmusił nas do noclegu na trasie - 1.5h od Death Valey; dojechaliśmy już ciemną nocą, więc szczęśliwie omineliśmy korki i w nagrodę mieliśmy nad sobą spektakulrnie gwieździste niebo (w miasteczku z motelem przy 39 mieszkańcach nie było mowy o żadnym świetle :) );
z ciekawostek - motel wyglądał jak z amerykańskich filmów i rzeczywiście kręcono w nim ten film - BUG
motel graniczył z pasmem gór Sierra Nevada z jednej strony i pustynią i niższymi górami z drugiej - na trasie aż do samej Doliny Śmierci spotkaliśmy może ze 3 samochody
sugerując się radami znajomych i internetu na podróż wynajeliśmy jeepa co okazało się chyba najlepszą decyzją tej wycieczki - Dolina Śmierci jest bogata w drogi prowadzące do wspaniałych miejsc, ale niedostępne dla zwykłych samochodów osobowych
ostatnie 1.5h do Doliny Śmierci to pusta droga z naprawdę ciekawymi widokami
tablica z wysokościami szczytów w tle zdjęcia, a wśród nich najwyższy szczyt Kaliforni - Mt Whitney 4421 m
przy wjeździe do doliny rośnie sporo drzew Jozuego (jukka krótkolistna)
żeby dostać się do doliny musieliśmy przebić się przez dwa pasma górskie
jeszcze tylko raz pod górkę i jesteśmy :)
a to już widok na dolinę śmierci (a właściwie jej małą odnogę)
do wielu miejsc prowadzi jedynie kilku milowa żwirowa droga - zazwyczaj w zasięgu każdego rodzaju auta; pierwszy punkt do jakiego dojechaliśmy - Mosaic Canyon
w Dolinie Śmierci podobno żyje wiele gatunków zwierząt (chociaż nie wiem jak to możliwie przy takich temperaturach) - kojoty, owce kanadyjskie, pumy, rysie, grzechotniki - jednak widoczne wszędzie i w dużych ilościach to ogromne czarne kruki jak z filmu Hitchcocka
większość miejsc jest w dość sporych odległościach od siebie - bez auta nie da rady; długie, proste drogi i niewiele aut towarzyszą turystom przez cały dzień - mimo wszystko jest naprawdę przyjemnie
Mustard Canyon - co jak co, ale rzeczywiście wygląda jak złoża musztardy :) tuż przy pozostałościach kopalni Boraksu
wóż, którego używano do transportu minerałów; ciągnięty był przez 20 mułów i ważył koło 40 ton
pozostałości budynków kopalni
jadąc wgłąb doliny znajdujemy się cora niżej - tutaj 100 stóp poniżej poziomu moża (ah te jednostki miary...)
hotel obok Furnance Creek - jednego z dwóch miasteczek w dolinie
szlak przez Golden Canyon, czyli złoty (czasem ze względu na kolor skał dosłownie) kanion
poza złotem w kanionie było pełno różnokolorowych skał
Red Cathedral w oddali
Red Cathedral z bliska
w Dolinie Śmierci kręcono wiele różnych filmów, a najpopularniejszym z nich są Gwizdne Wojny
widok z ujścia kanionu na dolinę
Devil's Golf Course - pole tak krzywe, że sam diabeł mógłby grać na nim w golfa ;)
olbrzymi fragment dna doliny, pokryty bryłami ziemi i soli
widok na dno słonego wyschniętego jeziora - wygląda z daleka jak woda, więc przyciągała spragnionych wędrowców wiele lat temu; podchodząc bliżej okazywało się że to jedynie resztki bardzo słonej wody lub jej kompletny brak i tylko słony kryształ na dnie - przy panujących tam temperaturach takie zdarzenia często kończyły się śmiercią ludzi bądź zwierząt, stąd też Dolina Śmierci nabiera dosłownego znaczenia
Badwater - najniżej położone miejsce na kontynencie (86m poniżej poziomu morza)
solny szlak do wnętrza jeziora
zaśnieżone szczyty z najwyższym wzniesiem doliny Telescope Peak (3366 m)
biały punkcik w środku zdjęcia to zaznaczony na skałach poziom morza
to co pozostało dzisiaj z jeziora
pierwszy dzień zakończyliśmy Artist's Drive - drogą przez góry o wszystkich kolorach tęczy, skąd nazwa drogi artystów
9 mil jednokierunkowej drogi to właśnie Artist's Drive
widok na Artist's Palette - główny punkt Artist's Drive
Artist's Palette
ciąg dalszy nastąpi :)
No comments:
Post a Comment