Thursday, May 31, 2012

Road Trip - Zapowiedź

- ola

Ostatni poniedziałek maja to Memorial Day w USA - dzień pamięci o zmarłych na służbie dla kraju. Równocześnie jest świętem narodowym i dniem wolnym od pracy. Wykorzystaliśmy tą sytuację, dołożyliśmy jeden dzień urlopu i wybraliśmy się na czterodniowy road trip!
Zdjęć powstało baaardzo dużo. Wątków, które chce poruszyć jest też niemało. Dziś tylko zapowiedź, na dobry początek :)

Wycieczka była długa i czasem męcząca. Wszyscy namawiali nas na zrezygnowanie z auta (powątpiewając tym samym - całkowicie niesłusznie - w siłę naszej maszyny!) i wybraniem samolotu. My jednak uparcie posłuchaliśmy swojej intuicji i pakując wszystkie rzeczy do samochodu, w czwartek zaraz po pracy wyruszyliśmy na południe :) Bo w końcu co to za road trip samolotem ;)

Przez cztery dni przejechaliśmy 1788 mil co daje 2877 kilometrów.
Nasza droga prowadziła przez 3 stany:
California, Nevada, Arizona
Jechaliśmy przez:
pola uprawne
jeziora
góry
wzgórza
pustynie
mosty
i słynną drogę 66

Byliśmy w:
Las Vegas
i jednocześnie w Rzymie
Wenecji
Paryżu
Nowym Yorku
i nawet Egipcie ;)

Uczestniczyliśmy w:
uroczystości zaślubin ;)
grze w pokera (to Michał)
grze na automatach (to ja - i to tych dla dzieci;) )

Podziwialiśmy:
występ słynnego cyrku
produkcje w galeraich sztuki
i mój ulubiony punkt Las Vegas - słynne fontanny Belagio

Próbowaliśmy nowych smaków:
w jedzeniu
i w piciu.

Na koniec spacerowaliśmy po:
tamie Hoovera na rzece Colorado
i brzegiem Grand Kanionu (jest naprawdę niesamowity!)

Wycieczka bardzo udana. Jeśli będziecie mieć okazję i chwilę czasu (wystarczy nawet 4 dni) to polecamy - zdecydowanie autem! Maraton w aucie momentami daje w kość, ale widoki wynagradzają wszystkie niedogodności :)

Thursday, May 24, 2012

Parki Narodowe

--michal

Nie wiem czy jest to standardowa procedura w parkach narodowych w USA, jednak jest świetnym sposobem na regulowanie ilości turytów w parkach. Otoż, przed wejsciem do parku, trzeba przyczepić do  plecaka specjalną plakietkę (pozwolenie), które obowiązuje przez jeden dzień i jest wymagane w parku. Jedno pozwolenie obejmuje maksymalnie 12 osób. Znaki mówią o karze $5000 za brak pozwolenia (lub 6 miesięcy więzienia).

pudełeczko z pozwoleniami (odrywamy kawałek i wrzucamy do skrzynki, drugą cześć, opisaną przyczepiamy do plecaka)
ilość pozwoleń nie dopuści do kolejek na szlakach znanych z polskich gór (jest ich ciągle bardzo dużo)
i oto nasze.. 

Wednesday, May 23, 2012

Rozrywki w Tahoe

--michal

Tahoe to nie tylko narty (do późnej wiosny), żaglówki i szlaki turystyczne, to również miasto na granicy z Nevadą, czyli stanu pustyń i hazardu. W South Tahoe, gdzie byliśmy, granica przebiegała przez środek miasta. W Nevadzie mieliśmy tylko pięć kasyn, jedno przy drugim ;)

setki maszyn do grania
kasyno jest przygotowane na tysiące graczy, tydzień później będzie trudno tędy przejść
niektóre stoły były i tak okupowane
zdziwiło nas jak wiele 'starszych' osób spędzało czas w kasynie. Widzieliśmy nawet panią przypiętą do kroplówki i wiele osób na wózkach ;)

Nie graliśmy zbyt długo i nie podobały nam się tamtejsze kasyna. Wszytko było raczej 'sprzed lat' i bardzo kiczowate. Przeważali stali klienci, grający od samego rana. Pokerowi gracze się znali i nie było ich zbyt wielu.. zupełnie nie skłaniało to do gry. Musimy sprawdzić Vegas :)

Na pocieszenie wybraliśmy się na dobry obiad do Kalani's -- Hawajskiej restauracji.

tatar z tuńczyka
prawdziwy New York Steak :) o tak.. 
hawajska rybka z ostrym sosem u Oli

Jedzenie było świetne ale chyba trochę droższe niż się spodziewaliśmy. Jednak jest to miejscowość bardzo turystyczna, takie nasze Zakopane.

Tahoe Lake - cd

- ola

Drugi dzień naszego pobytu w Tahoe spędziliśmy na dwóch krótkich spacerach - jeden z nich obejmował mały park graniczący z jeziorem. Znajduje się on na terenie strumieni wpływających do jeziora, a w jego centrum mieści się akwarium. Niestety część parku była ciągle zalana przez strumienie (i topiący się śnieg), a tym samym niedostępna (no chyba, że ktoś odwiedzi park z kaloszami rybaka ;)).
Na drugi spacer udaliśmy się na dość mocno zaludniony szlak wiodący do jeziora, które dnia poprzedniego mogliśmy obserwować ze zdobytego szczytu.
Na koniec chwila odpoczynku na plaży i przejażdżka krętymi drogami wzdłuż brzegu. Wyjazd zdecydowanie udany, szkoda tylko, że taki krótki..
dzień rozpoczeliśmy kawą i omletami w tradycyjnej amerykańskiej 'jadłodajni'; kawe można pić wiadrami (panie chodzą i dolewają), bo bardziej jest to woda zabarwiona na czarno niż sama kawa ;)
to była moja pierwsza wizyta w takim miejscu! porcje były nieprawdopodobnie ogromne, a najedzeni byliśmy prawie do wieczora - już wiem, skąd się bierze otyłość w tym kraju ;)
pierwszy odwiedzony tego dnia park - graniczący z jeziorem
szyszki giganty
a to już początek naszego drugiego szlaku - prowadzącego do jeziora Eagle Lake;
mostek ze zdjęcia umieszczony był nad strumieniem przechodzącym w całkiem sporych rozmiarów wodospad
oznaczenie szlaku
wiewiórka na trasie :)
to było fajne drzewo
:)
już prawie u celu!
i po ~1.5 godzinie jesteśmy na miejscu :)
a dookoła góry..
na czubku tej góry byliśmy dnia poprzedniego
odpoczynek na plaży - plaża znajdowała się na terenie jednego z licznych campingów; ten był wyjątkowo ciekawy i jeśli wybierzemy się jeszcze do Tahoe w porze letniej to tym razem na pewno pod namiot :)
'obiad' - wersja turystyczna ;)
sezon zaczyna się dopiero w ten weekend i podobno trzeba rezerwować miejsca na campingach z wyprzedzeniem - podczas naszego pobytu było prawie całkiem pusto
krótka przejażdżka po okolicy na koniec
dom na skale ;)
Tahoe to również idealne miejsce do żeglowania 
wzdłuż drogi przy jeziorze, można było zobaczyć specjalne łódkowe garaże
na zdjęciu tego nie widać, ale droga ta prowadziła wzdłuż grani, a po jej obu stronach przepaście i widok na dwa różne jeziora
a to już lepsza droga i powrót do domu
i prawie na miejscu - w sam raz na zachód słońca :)