Jeden z minionych weekendów spędziliśmy na górskiej wycieczce w Tahoe. Jest to obszar położony na granicy stanów Kalifornia i Nevada, który przechodzi wzdłuż jeziora Tahoe Lake. Do jednego z głównych miasteczek dzieli nas z San Francisco niecałe 4 godziny drogi.
Cały teren jest dość mocno górzysty i wysoko położony. Śnieg utrzymuje się do kwietnia i mocno rozbudowane trasy narciarskie przyciągają tam mnóstwo turystów w sezonie zimowym. Sezon letni również cieszy się dużym powodzeniem, a oficjalnie rozpoczyna się w ostatni weekend maja (Memorial Day), dzięki czemu nie mieliśmy większych problemów z tłokiem na szlakach i punktach widokowych.
Tafla jeziora znajduje się na wysokości 1897m, a jego głębokość wynosi 501m czyniąc Tahoe drugim najgłębszym jeziorem w Ameryce Północnej (głębsze jest tylko Crater Lake w Oregonie o lekko ponad 90m). Jezioro otoczone jest górami (sporo z nich mierzy ponad 2500m), a tym samym licznymi szlakami górskimi dla mniej lub bardziej zaawansowanych turystów. Krótko mówiąc - każdy znajdzie coś dla siebie :) Warto dodać, że w okolicy Tahoe Lake, przemierzając szlaki piesze, można znaleźć całkiem sporo mniejszych bądź większych jezior i wodospadów.
Nocleg zarezerowaliśmy w ostatniej chwili, całkiem po omacku. Mieliśmy sporo szczęścia bo przez przypadek wybraliśmy południową (podobno przyjemniejszą) część jeziora. W ostatniej chwili i również całkiem przez przypadek zabukowaliśmy nocleg w wyjątkowo tanim i wyjątkowo zadbanym motelu 2 minuty na piechotę od granicy z Nevadą, a tym samym głównym centrum miasteczka i kasynami.
Podobne szczęście towarzyszyło nam z pogodą - na takiej wysokości nie zawsze można liczyć na 25 stopni i praktycznie zero chmur na niebie przez cały weekend :)
Dzień pierwszy rozpoczeliśmy od punktów widokowych, do których sa się (a nawet trzeba dojechać autem), a zakończyliśmy wycieczką na Maggies Peak (2651m).
jeden z większych wodospadów - pech chciał, że nie mamy ani jednego zdjecia, na którym dokładnie widać go w całości
Pierwszy nasz szlak - prowadził do wodspadu nad jeziorem Cascade Lake - całkiem krótki na rozgrzewkę, ok 20 min
i nagroda na końcu szlaku - widok na jezioro i wodospad
to już widok ze szlaku na Maggies Peak - trasa widoła głównie przez las z częstym prześwitami z widokiem na jeziora
pozostałości po pożarze
śnieg w Kaliforni!
malutkie jeziorko w połowie trasy
widok mówi sam za siebie - zbliżamy się do szczytu!
i dotarliśmy! ze szczytu widok rozpoścerał się na Taho Lake z jednej strony i pasmo gór z małym jeziorkiem u ich podnóża (które zresztą odwiedziliśmy kolejnego dnia) z drugiej
na szczyt wdrapywaliśmy się przez krzaki i skały podążając za małą grupką studentów - przez ilość śniegu zgubiliśmy szlak (nie ma żadnych oznaczeń); dzięki temu dotarliśmy na sam czubek góry, na który nawet nie prowadzi standardowy szlak
Pomimo ilości zobaczonych miejsc i całkiem wysokiej góry, którą udało nam się zdobyć, całe przygdy 'z naturą' zajęły nam raptem 10h. Zmęczeni zakończyliśmy dzień w kasynie (pierwszym w moim życiu!) - ale o tym już w następnych postach.
tak - było fajnie! ;)
No comments:
Post a Comment