Saturday, April 30, 2011

Santa Cruz

-- ola
Wolna sobota, calusieńka - nie mogliśmy zrobić nic innego jak wybrać na mapie kolejne miejsce do zobaczenia. Padło na Santa Cruz - nadmorską mieścinę z westernów - 40 mil na połunie od naszego mieszkania.
Pierwszym punktem wycieczki była dosyć luksusowa dzielnica Palo Alto. Udało nam się znaleźć i kupić odkurzacz na internetowej aukcji za całe 30$ - prawie jak nowy ;) - do odebrania właśnie w okolicach University Avenue, o którym pisałam kilka postów wcześniej. Wreszcie mamy pare zdjęć z naprawdę przyjmenych do życia miejsc w Palo Alto.
Odkurzacz w bagażniku, GPS ustawiony, czas na główny punkt programu :) Trasa dość przyjemna. Znów zielono, pachnie drzewami, droga przez góry.
Po 40 minutach dotarliśmy na miejsce i znaleźliśmy parking, który na całe szczęście znajdował się niemal przy samej plaży.
Nasze żołądki głośno już wołały o jedzenie, więc popędziliśmy na główne molo, żeby wreszcie coś zjeść. Po drodze zatrzymało nas jeszcze kilka miłych widoków.
I wreszcie dotarliśmy do miejsca, gdzie serwują całkiem niezłe morskie przysmaki za rozsądną cenę. Ludzi pełno, ale mieliśmy szczęście i po kilku minutach oczekiwania udało nam się dostać stolik przy oknie - czyli najlepsze miejsce w restaracji z widokiem umilającym nam oczekiwanie na jedzenie
 oraz z widokiem na kucharzy, którzy je przygotowywali:
Pyszna margarita była przyjemnym dodatkiem podczas oczekiwania :)
I wreszcie przyszły rybki. Przyniesione przez samego kucharza.

pacific snapper
sand dubs (ryba, która ma oczy po jednej stronie głowy;) )

Najedzeni (a więc i szczęśliwi) prawie do wieczora spacerowaliśmy po molu, plaży i głównej ulicy Santa Cruz.
 leniwe lwy morskie wylegujące się na molo i przysmaki prosto z oceanu
 tym autem mogłabym jechać do ślubu..

 tym niekoniecznie ;)

przerwa na mrożoną kawę:)

Zmęczył nas ten spacer! Jednak całe dnie przed komuterem nie wpływają pozytywnie na naszą kondycję.. Czas do domu.

PS Te skubańce z Krakowa dotarły nawet tu! ;)

3 comments:

  1. te skubance z Krakowa zrobily sobie domek w naszej Miechowskiej tui ( tui?), tata sie na nie baaaaaaaaaaaaaardzo zdenerwowal ;p

    ReplyDelete
  2. takie autko do slubu calkiem fajne :) jednak nie ryzykowalabym cabrio - chyba ze slub mialby sie odbyc w Kaliforni :D choc sprobowac zawsze mozna ;)

    wiesz - po dzisiejszych doswiadczeniach ze sniegiem jestem nieco sceptyczna

    ReplyDelete
  3. @Paulina przepedz je zanim wroce!
    @Katarzyna - no po tym dzisiejszym sniegu to rzeczywiscie ;) i nie - nie mam zamieru probowac. ale Tobie polecam - czerwiec dobry termin na takie wyzwania :)

    ReplyDelete