Sunday, April 10, 2011

Weekend!

-- ola
Wreszcie troche wolnego, acz wymarzony czas wolny to nie był - Michał musiał pracować poł soboty i w niedzielę, więc nie mięliśmy wiele czasu na jakiekolwiek zwiedzanie.
Sobotę zaczęliśmy od rozglądania się za mieszkaniem. Craig lista przeszukana, pare pozycji w satysfakcjonujących nas przedziałach cenowych wybranych, więc zaczeliśmy dzwonić. Jako pierwszy padł super wyglądający (na zdjęciach) zbiór apartamentów w East Palo Alto - wsiędliśmy więc w auto i pojechaliśmy na miejsce. Sama okolica całkiem zwyczajna - dużo drzew, zieleni, małe domki. W biurze przywitał nas starszy pan o hiszpańskiej urodzie z 'ciekawym' owłosieniem głowy (głupio było mi cykać foty;) ). Powiedzieliśmy czego szukamy, coś tam nam zaoferowł, wsiadł w swojego pickup'a i pojechaliśmy za nim na miejsce. I tu się zaczęło.. Mieszkanie okropne.. Stare szafki, łazienka okropna i przypominająca nieco schronienie dla much, okna wielkości piwnicznych standardów, widok z balkonu i mini okna na okno sąsiada na przeciwko, które znajdowało się w odległości około 2 metrów. Ohyda. W dodatku dzielenie klatki z meksykańcami, o dość specyficznym sposobie bycia nie było zachęcające. Wybiegliśmy czym prędzej do auta i skierowaliśmy się w stronę dzielnic mniej zamieszkiwanych przez naszych latynoskich przyjaciół ;)  Podsumowując - obraz wprost wyjęty z filmów, które do tej pory widziałam w TV.
Kolejne na liście Mountain View. Ładnie, ciekawa okolica. Blisko downtown, gdzie CHODZĄ, a nie jeżdżą autami ludzie. Jest dobrze, myślimy. Obejrzeliśmy mieszkanie - szału nie ma, ale nie jest źle. Niestety chwile później, po wyjściu na główną ulicę okazało się, że ta dzielnica również jest hiszpańska.. Reszta z wybranych pozycji okazała się być w podobnej lokalizacji, więc sobotnie poszukiwania nie zakończyły się pomyślnie.
Na szczęście mamy jeszcze tydzień w hotelu.. Podnieśliśmy stawkę za wynajem, zrobiliśmy rozeznanie bezpiecznych dzielnic, nowa lista pozycji do wynajęcia gotowa. Jutro z nową siłą kontynuujemy poszukiwania ;)
Tak szybko chcięliśmy zniknąć z tych okropnych miejsc, że aparat nawet nie został wyjęty z torebki. Zrobiłam tylko kilka zdjęć zachwycając się ulicą w Mountain View, przy której stało biuro nieruchomości, w którym szukaliśmy mieszkania. Niestety ta ulica nie była w naszym zasięgu ;)

Weekend 'zmusił' nas do zjedzenia po raz pierwszy czegoś na mieście (w hotelu mamy jedynie ekspres do kawy..). Początkowo planem był prawdziwy amerykański burger i kubek coli, ale że nie wiedzieliśmy gdzie są najlepsze (a nie chciałam przeżyć swojego pierwszego hamburgerowego razu z kiepskim burgerem) zaczęliśmy szukać czegoś innego. Pomimo zdecydowanej przewagi chińskich knajpek, zdecydowaliśmy się na kraj bliższy Polsce - kuchnie Włoską. Jedzenie naprawdę dobre. Nie wiem jak to się dzieje, ale pomimo, że porcje wyglądają na średniej wielkości, są tak ogromne, że pod koniec zaczyna być napawdę ciężko!


Dziś rano (niedziela) pojechaliśmy do San Jose. Całkiem niedaleko od Palo Alto (21 mil), a wygląda zupełnie inaczej. Duuuużo mniej zieleni, więcej palm i zdecydowanie więcej betonu. Taka trochę patelnia, ale z bardzo ładnym widokiem na góry (co troszkę widać na zdjęciu poniżej). Cała podróż do San Jose spowodowana byłą niedzielą, a dokłanie polską parafią, która się tam znajduje :)

I znów jedzenie na mieście, i znów bez burgera (niech to!). Tym razem chińszczyzna. Kuchnie włoską prowadzili włosi, a tą chińczycy. Zresztą w knapie byli tylko chińczycy i była to duża przygoda ;) ale jedzenie całkiem całkiem. I foty zrobione!

Na koniec jeszcze parę zdjęć, w tym z mojej samotnej przechadzki po University Avenue w Palo Alto (bardzo przyjemne miejsce), na której mieści się urocze kino poświęcone Elizabeth Taylor. Muszę się tam wybrać!

10 comments:

  1. Kuchnia chińska, a talerz z ikea:)

    ReplyDelete
  2. A i muszę przyznać, że bączek Kingi i Kaca daje radę. Naprawdę ładne zdjęcia:) Pozdrowionka i całusy z zimnej i zachmurzonej Polski! Zapomniałabym z zapomnianego przez życie lotniska KATOWIC (to specjalnie dla Michała:))

    ReplyDelete
  3. Oj oj, nie ladnie miec uprzedzenia do naszych latynowskich przyjacieli ;-)

    No i slonce u was tak swieci, rzeczywiscie ciezko uwierzyc ze tylko 10 stopni :-)

    --Lysy

    ReplyDelete
  4. fake and gaaaaaaaaaaaay

    -- jarq

    ReplyDelete
  5. @Kinga ikei tu chyba nie ma, ale przypuszczam, ze to jakis badziew z tutejszych marketów ;)

    @Mateusz w weekedn bylo cieplej! Kolo 18 stopni wiec juz na prawde okej :) I uwierz mi, ze gdybys znalazl sie w miejscu, w ktorym jestes jedynym czlowiekiem naszej rasy, tez zniechecilbys sie do meksykanco ;)

    ReplyDelete
  6. no co ty Ola, a wygląda jak moje ikeowskie za 3 zeta:P Ty się tam nie chwal 18 stopniami, bo ja Ci pocisne, że dzisiaj w Polsce było: tam ta ram tam 0!

    ReplyDelete
  7. haha! Ola jestes rasistka! jak ja Cie za to lubie! :)))

    a, i ciesze sie, ze tak budujesz atmosfere przed swoim pierwszym razem, wszyscy wiemy jakie to wazne zeby pierwszy raz nie byl zly ;))

    pozdrawiam was ;)

    Marcin

    ReplyDelete
  8. Nie jestem rasiatką - ja się ich po prostu boje ;) (a z innej beczki - fakt faktem, ze kazdy powinien znac swoje miejsce na ziemi ;) )

    ReplyDelete
  9. dokładnie! księża na księżyc!

    ReplyDelete
  10. Nam tylko w Richmond udało się zmieścić w budżecie wynajmowania mieszkań... ale to pewnie dlatego że nawet biedne chińskie dzielnice są względnie bezpieczne.

    A Ikea na emigracji to podstawa. Pozwala w różnych zakątkach globu skompletować w miarę spójne meble.

    ReplyDelete