Dwa tygodnie temu wybraliśmy się na wycieczkę do Monterey i jego okolic. Monetery zostało już opisane w jednym z poprzednich postów. Dziś nadszedł czas na udokumentowanie dalszej części tej wycieczki. Zaraz po wizycie w akwarium i krótkim spacerze po miasteczku wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na południe. Planem była słynna trasa - 17 Miles Rd - która jak sama nazwa wskazuje ciągnie się przez 17 mil wzłuż wybrzeża. Trasa ta jest zamknięta dla przypadkowych ludzi - mogą tam wjeżdżać tylko mieszkańcy, turyści z hotelu znajdującego się na trasie lub każdy inny człowiek za opłatą 12$. Miejsce to słynie z rozciągających się wzdłuż brzegu pól golfowych oraz wielkich i bogatych posiadłości. Cała reszta wygląda dokładnie tak samo jak w innych miejscach nad oceanem. Ah - dodatkowa cecha charakterystyczna to ceny za grę na tamtejszym polu golfowym. W Mountain View kosztuje ono 10$/h, Palo Alto 20$/h, Halfmoon Bay (tam gdzie mieliśmy śniadanie Wielkanocne) 70$/h. Przyjemność ta na trasie 17 Miles Rd sięga 200$ za godzinę gry ;)
tuż po wyjechaniu z Monterey
pierwsze napotkane pole golfowe - z atrakcjami w postci jelonków i innych zwierzów
kawałek plaży po drodze
kolejne pole golfowe - tuż przy brzegu
a tak to wyglądało ze środka samochodu
domy pod lasem z widokiem na ocean
wielki i bogaty dom - jeden z wielu ;)
wylegujące się na słońcu lwy morskie
tu było ładnie!
jak wszędzie w okolicy - cała masa rowerzystów na trasie; ten pan odpoczywał w ciekawej pozycji ;)
Cała trasa ciekawa, ale nie zachwycająca. Dobra na jednorazową wycieczkę.
Po wyjechaniu za bramki, które strzegły wjazdu na trasę został nam do zdobycia ostatni cel podróży - Point Lobos Park. Zaopatrzyliśmy się w odpowiednie porcje obiadowe w napotkanym po drodze supermarkecie i pojechaliśmy namiejsce. Park bardzo przyjemny. Niestety również płatny - tym razem 10$ za wjazd na jego terytorium. Drugim minusem była cała masa spacerujących ludzi. Na szczęście tylko na początku trasy. Wraz ze wzrostem odległości od parkingu ludzi ilość ludzi mijanych na szlaku sukcesywnie dążyła do zera :)
mapka rezerwatu i tras - my pokonaliśmy wszystkie dostępne szlaki; na mapce wyglądało groźnie, ale koniec końców zajęło nam to nie więcej niż 3 godziny
zaczeliśmy od obiadu w przyparkingowym miejscu piknikowym..
..i zaraz po tym popędziliśmy na szlak
wiewiór :)
Cyprys czerwony - rośnie tylko w dwóch miejscach na świecie i wygląda jakby cały pojryty był rdzą
jak z horroru ;) pogoda się nieco pogorszyła
fauna..
..i flora, a w niej muchomorek i prawdziwy ogromny borowik!
Długi spacer był zdecydowanie miłą odmianą dla codziennego porusznia się tylko i wyłącznie samochodem. Z parku przepędził nas deszcz, który w niedługim czasie przemienił się w prawdziwą ulewę! Pogoda w Californi od 3 tygodni jest zdecydowanie nie taka jak sobie wyobrażaliśmy.. Podczas wizyty w PL w czerwcu na pewno zapakuję do walizki więcej ciepłych rzeczy ;)
No comments:
Post a Comment