Mielismy maly kryzys, musze przyznac. Skonczyly sie nam pomysly na burgerowe lokalizacje. Nawet w kraju burgerow i frytek okazalo sie, ze ciezko znalesc przyzwoite miejsce do zjedzenia bulki z miesem. Oczywiscie.. mamy swoje male wymagania. Nasi znajomi zawiedli. Ale nastapil przelom! Znalezlismy na jednym z blogow liste 100 rzeczy do zjedzenia w San Francisco a obok niej 10 najlepszych hamburgerow: http://www.7x7.com/eat-drink/10-best-burgers-city-0. Nadszedl weekend, wiec wybralismy sie na spacer do SF i lunch w Napa - restauracji z listy.
tym razem zaparkowalismy w jednej z malych uliczek (za darmo ;)
jak prawdziwi mieszkancy SF
i musielismy sie z niej wyplatac na piechote przez calkiem ladne okolice
Trafilismy na brunch (!) - czyli cos pomiedzy lunch - polski obiad,
a breakfest - polskie sniadanie
Zdjecie zostalo zrobione przy wychodzieniu, kolo 14:00 i w porownaniu do 13:00 swiecilo pustkami
głodna Ola
glodny Michal
i oto on! cebula i dodatki z boku, prawdziwe frytki.. zobaczymy
"juz moge?"
mieso - medium - czyli srednio wypieczone, ser cheddar
i z dodatkami
Mieso bylo bardzo dobre, caly hamburger tez trzymal poziom ale nas nie zachwycil. Zdecydowanie dobre danie.. ale to nie hamburger z Napa bedzie nowym krolem. O pierwsze miejsce walcza burgery z Saucelito i Countera. Czy kiedys znajdziemy konkurenta?
Czy bylo warto? Restauracja w srodkowym San Francisco i drinki, tak, dla calosci bylo warto.
wysoka, dwupietrowa sala
Restauracja miala ciekawa architekture, na koncu sali byla 'odkryta' kuchnia -- wszystko pieklo sie na oczach klientow. Niestety nie bylo dogodnej okazji do zrobienia zdjec.
Po wszystkim ledwo moglismy sie ruszac, jednak wyruszylismy w strone Haight Street -- relacja w innym poscie!
No comments:
Post a Comment