Saturday, June 4, 2011

papryczki

--michal

nie mozemy sie zebrac z relacja z Monterey i Carmel a czas na nowe posty. O wiele prosciej wrzucac po pare biezacych zdjec. Dzis warzywa. California produkuje sporo warzyw, nie wiem czy to klimat (pola i tak sa podlewane), czy tani transport ale rezultatem jest ogromny wybor w sklepach. Wszystkie warzywa i owoce moga byc zwykle lub 'organiczne'. Zwykle sa ladne i nie psuja sie przez miesiac czy dwa, a organiczne to takie z gwarancja naturalnosci. Organiczne sa ponad 2 razy drozsze ;)

Zaczniemy od papryczek dla kolegi Artura:
 To byla sekcja papryczek ostrych. Normalnych nie wklejam. Dalej byly grzyby, dosc dziwne, blaszkowe - nie kupilismy. Nie bylo zadnych normalnych, chociaz sa w okolicznych lasach. Znanych nam grzybow nie ma rowniez w potrawach w restauracjach, przewazaja podobne do tych ze zdjec -- smakuja tak jak wygladaja:


Osobiscie cieszy mnie duzy wybor cukini. Te zielone w ksztalcie duzej gruszki sa w smaku podobne do grzybow:
w sekcji warzyw pojawiaja sie oryginaly. Sa na liscie do ugotowania i sprobowania:
Rzepa?
Inna rzepa?

Dzisiejsza kolacje sponsoruja ziemniaki. Jest ich dosc duzo, wszystkie dobrze opisane. Duze ziemniaki sa szczegolnie dobre upieczone, podane z dziwnym rodzajem smietany(?) -- sour cream. Kto by pomyslal, ze w Polsce jest 300 gatunkow a i tak trafiaja do jednego wora. 
Przedstawiciele kazdej odmiany trafily do naszego piekarnika. Pisze tego bloga gdy sie pieka ;) Efekt wkrotce (1.5h).

Na zakonczenie, swieze ziola:


Wszystkie powyzsze zdjecia pochodza z normalnych supermarketow: Lucky, Nob Hill, Whole Foods. Organiczne rzeczy sa w modzie, a wieczorami polki sklepowe swieca pustkami.

No comments:

Post a Comment