Poznym piatkowym popoludniem postanowilismy urwac sie z pracy i wrocic do San Francisco. Zadne z miasteczek w Silicon Valley nie daje tego poczucia bycia w miescie, w ruchu, wsrod ludzi.
Na poczatek pechowo utknelismy w korku na 101, czyli autostradzie wzdluz calej zatoki. Na przyszlosc: trzeba jechac 280. Na dodatek byl mecz Giantsow, wiec nie bylo duzego wyboru parkingow.. ale udalo sie :)
Polnocno wschodni cypel wybrzeza SF jest usiany molami, nazywanymi tu Pierami. Na niektorych parkingi, na innych restauracje, biura i łodzie. Wsiedlismy na wyskosci Brodway'u, dosc wesola dzielnica ;)
Przypadkowe molo, w tle Treasure Island
Telegraph Hill na przeciwko, jedno z 7 najladniejszych wzgorz w SF
Brodway
niemal centrum
bylismy bardzo, bardzo glodni, wiec weszlismy do jednej z pierwszych wloskich restauracyjek na Columbus.
Od gory: bruschetta, pesto, kurczak z pomidorami, szynka i czosnkiem. Obsluga bardzo mila i bardzo włoska ale jedzenie normalne
Ten dodge mial ponad 5 metrow i musialem wejsc na schodki klatki schodowej, zeby mu zrobic zdjecie
troche architektury SF
Bay Bridge noca
Widok na downtown
margaritta i fortepian
ja
Nie widac tego na zdjeciach ale niestety to byl dosc deszczowy dzien. Pozny wieczor, wczesna noc, spedzilismy na jezdzniu po malych uliczkach i wzgorzach SF.. jedno z nich bylo strasznie strome, kilkadziesiat stopni nachylenia, do tego czerwone swiatla, skrzyzowania, parkowanie..
No comments:
Post a Comment