Sunday, May 1, 2011

Leniwa niedziela II

-- ola
Kolejny wolny dzień weekendu. Pogoda cudowna! Mimo to postanowiliśmy dzisiejszy dzień poświęcić całkowitemu lenistwu (ja) i pracy mgr (Michał). Nie da się ukryć - mój dzień zapowiadał się dziś lepiej niż jego ;)
Z rana jak co niedziele wybraliśmy się do San Jose do polskiej parafii. No prawie z rana, bo w samo południe (wyspać też się kiedyś trzeba!). Pomimo, że San Jose nie wygląda zbyt zachęcająco (masa betonu, pełno meksykańcow, zero zieleni), to widok gór jest na tyle zachwycający, że naprawdę lubię się tam co tydzień pojawiać :)
Ależ chciało by się pochodzić po tych górach! Już nie mogę się doczekać pieszej wycieczki - fakt faktem, że nie będzie to to samo co nasze Tatry, ale myślę, że i tak warto się tam wybrać.
 to właśnie ten beton, którego nie lubie i te góry, które na zdjęciu nawet w 50% nie wyglądają tak ładnie jak w rzeczywistości
Po powrocie już kompletna laba. Przynajmniej dla mnie. Nicnierobienie było cudowne ;) Jedynym wysiłkiem (acz bardzo przyjemnym) było ugotowanie pierwszego w naszym mieszkaniu obiadu. Nie moglibyśmy dokonać innego wyboru jak, nasz polski cudowny rosół ;) Nie wiem jaki ma dokładnie smak (podkradam tylko po łyżce z garnka), ale pachnie świetnie i wygląda też nienajgorzej. Już nie mogę się doczekać, kiedy go spróbuję! (jeszcze potrzebuje paru chwil;) )
Drugie danie nieco mniej polskie, ale ciężko tu się rozeznać w tych wszystkich supermarketach i znaleźć zwyczajne składniki, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Być może to kwestia tego, że jeszcze słabo jesteśmy obeznani z okolicą. Koniec końców, zebranie składników na rosół i w miare godziwe drugie danie zabrało nam sporo naszego weekendowego czasu - ale było warto!

mieszanka sałat ze szpinakiem i suszonymi pomidorami, mmm! rzeczy tego typu można znaleźć wszędzie za przyjemną dla portfela cenę
drugie danie, jak zdrowo! ;)
kucharz

A na koniec zdjęcie z drogi powrotnej. Chcąc skrócić trasę i ominąć wszystkie skrzyżowania ze światłami, natrafiliśmy na urocze osiedle małych domków jednorodzinnych. Osiedle, jakich tutaj sporo, ale ten domek ze świątecznymi pisankami powieszonymi na drzewie, od razu wywołał uśmiech na naszych buziach :)
PS Życzymy z Michałem wszystkim czytającym udanego długiego weekendu! Jako, że nasz jest krótszy i z jutrzejszym dniem kończy się laba i zaczyna praca, chętnie przeczytamy co tam u was. Dlatego też czekamy na długaśne maile, komentarze, cokolwiek - miło będzie dowiedzieć się co u was :)

2 comments:

  1. Aleksandra pocieszę Cię że mój weekend również był krótszy - dobrze że w ogóle był!! ;) Wybraliśmy sie w Pienieny w podróż przedślubną ;) pogoda dopisała - gorzej teraz. Wyobraźcie sobie moi drodzy że w Miechowie padał ŚNIEG!! Nie miał szans utrzymać się jak na Śląsku - czym zdziwi sie mocniej Michał - ale i tak się przeraziłam!!!
    Może lepiej załatwię sobie a ślub futerko jako okrycie - nigdy nic nie wiadomo ;)

    ReplyDelete
  2. Śnieg w maju, widze, że co roku jest gorzej ;) Załtw futerko, bo jak tak dalej pójdzie to będe musiała pożyczyć je w październiku!
    Dobrze, że łączyłaś się ze mną w bólu i też pracowałać w weekend - w kupie raźniej ;)

    ReplyDelete