Niedziela niestety okazała się nieco chłodniejsza niż cały zeszły tydzień. Przyszło ochłodzenie i ma się utrzymać przez cały tydzień. Nie to, żeby to było złe - upał na zewnątrz kiedy trzeba siedzień w biurze nie jest koniecznie motywującym do pracy czynnikiem ;) Wycieczki nad ocean straciły sens (za chłodno), więc niedziele poświęciliśmy na dwa krótkie spacery i błogie lenistwo (w moim przypadku;)). Rano na przebudzenie wybraliśmy się do San Jose. Nie jest tam tak strasznie jak nam się do tej pory wydawało. Miasto ma swoje przyzwoite dzielnice. My odwiedziliśmy dopiero jedną z nich.
Irish Pub - prawie jak w krk :)
Targ na głównej uliczce, a w nim stoiska, na których wreszcie można było znaleźć produkty takie jak w Polskich sklepach
Ludzi całe mnóstwo. Spacerują, siedzą i rozmawiają, bawią się z dziećmi, jedzą.. Bardzo przyjemna niedzielna atmosfera :) A tuż obok ciastkarnia z babeczkami prosto z pieca. Nie mogliśmy się powstrzymać!
kokos i czekolada, mmmmm!
żarłok ;)
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać od wstąpienia do napotkanego po drodze Urban Outfitters. Poza inspirującą kolekcją przeróżnych ciuchów, butów i torebek ;) mają pare ciekawych gadżetów.
te termosy były świetne!
gumki do mazania giganty
Książka, która zawierała każdy jeden strój wszystkich bohaterek filmowej kontynuacji serialu 'Sex and the City'. Robiła wrażenie ;)
Dzielnica okazała się bardzo przyjemnym miejscem. W sam raz na poranny niedzielny spacer.
Czereśnie z pierwszych zbiorów, spotkane na jednym ze stoisk targu..
..dość szybko znalazły się w naszym mieszkaniu ;)
Wieczorem wybraliśmy się na kolejny spacer - tym razem po kampusie Stanford University. Widać, że najlepsza uczelnia w CA to ich chluba! Ale o tym już w następnym poście.
No comments:
Post a Comment